Za dużo czytam, za mało piszę. Może tu się trochę zmobilizuję.
Ostatnio nie oglądam zbyt często telewizji, ani nie czytam zbyt dużo publicystyki (nie chwałe się, a żalę), więc jakoś ominęła mnie dyskusja na temat tego czy Zośka i Rudy byli gejami.
Pierwszy raz, gdy o tym usłyszałam, pomyślałam, że pewnie ktoś chciał być nad wyraz oryginalny i skandaliczny. Kiedy więcej poczytałam na ten temat, zrozumiałam, że kolejny raz z małej chmury duży deszcz. Nie rozumiem, dlaczego z całego tekstu, w którym pojawiają się o wiele większe zarzuty dotyczące tej powieści i naszej jej interpretacji, wybrano akurat ten jeden i wzbudził on tyle emocji.
Nawet jeżeli dla kogoś ta powieść jest przede wszystkim historią o bohaterstwie i śmierci, co doskonale rozumiem, to wątek rodzącej się miłości bohaterów tylko zwiększa jej tragizm. Czy orientacja seksualna bohatera może umniejszać jego bohaterstwo i poświęcenie?
Co do skandalizującej interpretacji dzieł literackich.
Pamiętam, że na studiach na zajęciach z dekonstrukcjonizmu, wzięliśmy pod lupę pozytywistyczne opowiadania i nowele. Analizowaliśmy różne teksty w nowy czasem zaskakujący sposób, a prawdziwym hitem stała się interpretacja Nasze szkapy, w której moja koleżanka z grupy odnalazła motywy zoofilii, gdzie indziej ktoś znalazł coś, co dzisiaj można by analizować jako pedofilię. To wszystko były zabawy z tekstem, czasem bardziej, czasem mnie uzasadnione merytorycznie, czasem bardziej, czasem mniej skandalizujące. Chodziło o to, żeby zapomnieć o tym, jak te teksty czytaliśmy i odczytać je na nowo, przyjmując interpretację psychoanalityczną, feministyczną, gejowską jakąkolwiek. Zapomnieć o pracy u podstaw, asymilacji Żydów, walce z biedą i zacofaniem - o wszystkich pozytywistycznych hasłach w duchu, których interpretowaliśmy te teksty w szkołach. Olać to, co autor chciał nam powiedzieć. Nikt się nie oburzał, wszysyc się dobrze bawili, a chwilami z tej zabawy wynikały całkiem zaskakujące i ważne refleksje, pewnie bardziej uniwersalne niż dziewiętnastowieczne idee społeczne.
Generalnie uważam, że interpretacja jest zawsze procesem zachodzącym między tekstem a interpretatorem i każdy z nas ma prawo zobaczyć w tekście to, co chce. Autor tekst napisał i tyle. Kiedy go czytam, tekst należy w pełni do mnie. Jeżeli chcę, mogę brać pod uwagę okoliczności jego powstania i biografię autora, ale równie dobrze mogę o tym zapomnieć.
Motywy relacji uczuciowych, w tym seksualnych między bohaterami są bardzo ważne. Gdybym uczyła polskiego w liceum nie omijałabym tych wątków na lekcjach na pewno.
Rozumiem, że Kamienie na szaniec to jest tekst, który ma dla nas szczególne znaczenie, jest jakąś tam świętością, ale nikt mu krzywdy nie robi. Jakie znaczenie w kontekście bohaterstwa Rudego i Zośki ma fakt, czy się bardzo lubili czy może kochali - no żadne, więc o co chodzi?
Choć jakoś ostatnio często mi daleko do poglądów Kingi Dunin, to polecam jej wypowiedź na ten temat. Poniżej fajny cytat o tym, jak moglibyśmy Kamienie na szaniec omawiać w szkole:
"I gdyby była to lepiej napisana powieść, można by sobie wyobrazić młódź czytającą ją właśnie pod tym kątem oraz panią nauczycielkę, która mówi: wojna była dawno temu, spory o sens walki zbrojnej są już nieaktualne, to są dziś sprawy bez znaczenia dla istoty dzieła. Skupmy się na przeanalizowaniu relacji między dwoma młodymi mężczyznami. Co ich naprawdę łączyło? Jak można to określić? Czy to tylko przyjaźń między heteroseksualnymi chłopakami? Czy w takiej przyjaźni pojawia się też homoerotyzm? A może istotą tej relacji jest więź homoseksualna? Przypomnijcie sobie wszystkie informacje o orientacji psychoseksualnej z lekcji wychowania seksualnego i zabierajcie się do lektury."
Moim zdaniem są pewnie lepsze teksty, na podstawie których można by analizować relacje uczuciowe między bohaterami i te hetero-, i te homoseksualne. Kamienie na szaniec to nie jest chyba najlepszy wybór, ale jeżeli ktoś bardzo będzie chciał, to dlaczego nie? Nawet gdybym omawiała ten tekst w kontekście wojny, walki itd., na pewno spytałabym dzieciaki, jak widzą relacje między bohaterami, i na pewno choć przez chwilę zatrzymałabym się przy tej możliwej interpretacji.
Najgorsze jest to, że ponoć dr Janicka może z powodu swojego wywiadu stracić pracę w PAN - to byłby już ogromny skandal. Szczerze mówiąc nie wierzę w to, żeby to było możliwe, ale fakt, że posada badaczki literatury jest zagrożona, bo odnalazła w jakimś dziele wątki gejowskie jest zatrważający.